czwartek, 12 lipca 2012

Lato

Wakacje i lato udzieliły się zwierzakom. Leniwie wylegują się na słońcu. Koka doszła już do pełnej formy po sterylizacji i gdyby nie fakt, że brakuje jeszcze trochę sierści na brzuchu to właściwie moglibyśmy już o tym zapomnieć.




Dzisiaj udało mi się utrwalić w kadrze próbę do castingu na role pierwszoplanowe w filmie długometrażowym "Zakochany kundel" ;)
Tak, tak, na obiad jak zwykle mój ulubiony makaron z pomidorami


niedziela, 10 czerwca 2012

Po zabiegu ciąg dalszy czyli dopadła nas depresja kaftanikowa...

Większość zwierzaków po zabiegu ubierana jest w tzw. piżamki pooperacyjne. Uważam, że powinny być do nich dołączane instrukcje obsługi z informacją o "działaniach ubocznych". 

Jeden z problemów - depresja kaftanikowa - został szczegółowo opisany w tym artykule.

Początkowo stan emocjonalny naszej kotki bardzo nas przeraził. Była osowiała, nie chodziła, nie załatwiała się, godzinami leżała w jednej pozycji.

Na szczęście mamy w rodzinie Dobrego Duszka, który dużo czyta o kocich sprawach i w porę odkrył nasz problem. Zdjęliśmy ubranko i Koka w ciągu 1 sekundy zmieniła się ponownie w pełnego energii kociaka. 
Ubranko zakładamy tylko na noc a w dzień obserwujemy i odciągamy zęby od wyrywania szwów (są tylko 3 - szwy oczywiście bo zębów cały komplecik).




czwartek, 7 czerwca 2012

Po zabiegu

Przeszedł czas na Kokę... 5 czerwca pojechaliśmy na zabieg sterylizacji. Chwile przed zabiegiem, i kilkanaście godzin po to czas, którego nikt nie będzie mile wspominał. Ale najważniejsze, że już po, Koka dochodzi do siebie a z Toni zrobiła się prawdziwa opiekunka...



niedziela, 3 czerwca 2012

Siostrzana miłość

Rzadko udaje mi się złapać zwierzaczki razem w obiektywie. Najczęściej podgryzają się lub gonią po mieszkaniu ale bywa i tak, że spokojnie leżą obok siebie... do czasu kiedy kotu przyjdzie ochota umyć psie uszy.






wtorek, 29 maja 2012

Russian Blue i nie będzie to przepis na drink...



RUS-ek pojawił się w naszym domu dlatego, że jest to najbardziej "psi" kot ze wszystkich możliwych. Jest to nasz pierwszy kotek ale na pewno nie ostatni ;)

Koka jest bardzo sprytną kotką, potrafi otwierać szuflady (np. w poszukiwaniu patyczków higienicznych), przesuwać drzwi szafy (w celu wysypania zawartości z każdej półki od podłogi aż po sufit), po prostu lubi być wysoko.

Najbardziej "użytkową" dla nas zaletą Koki jest zjadanie różnego rodzaju robali. Z muchami na początku nie było łatwo. Pan musiał pokazać co i jak i teraz już kotek nie ma z nimi żadnego problemu.


Nie jest to niestety kotuś-mruczuś. Przytulanki występują ale rzadko, a może my nie potrafimy na nie zasłużyć. Przybiega na zawołanie ale tylko wtedy gdy ma na to czas, czekamy więc cierpliwie.

Nie toleruje obcych, jeżeli ktoś "nowy" nas odwiedzi nie ma szans się z nią zapoznać.

Uwielbia być poza domem...
na balkonie


na spacerku (ale nie potrafi jeszcze chodzić na smyczy)



Ruski mają przepiękne srebrzyste futerko, mają niebieską skórę i liliowe poduszeczki. Nie wiemy tylko czy nasz też takie ma bo to kotek brudasek, nie lubi się myć i nasze poduszeczki są brunatne.

A wędka z piórkami (aportowana przez całe mieszkanie) i kabanoski z Rossmann'a to jest to co Kokutek lubi najbardziej...


Prawie o jedzeniu... Tonia – wegańczyk

Trafił się nam pies wegetarianin... Ale nie zawsze tak było. Tonia malutka codziennie pałaszowała kurczaka z marchewką i masłem.



Z czasem zmieniła poglądy i przerzuciła się na owoce i warzywa. Uwielbia makaron, np. taki:  makaron z pomidorami  i zawsze skusi się na chleb z pastą brokułową (niedługo wrzucę przepis), szczególnie jak karmi pan, który z nami mieszka:



Raz w tygodniu daje się jednak namówić na kurczaka, poza tym jest na suchej karmie Royal Canin. Kilka dni temu byliśmy u weterynarza i Pani Doktor po zapoznaniu się z przypadkiem stwierdziła, że do tego jadłospisu można tylko dodać witaminy z aminokwasami i nie powinno być źle... Ostatecznie w puszkach z psim jedzeniem jest tylko 5-15% mięsa więc widocznie to wystarczy.

Tonia przyjechała do nas pociągiem z drugiego końca Polski. Po sfinalizowaniu transakcji, przyjeździe do domu i szczegółowym przeanalizowaniu wszystkich wiadomości okazało się, że ma 5,5-6 tygodni, została więc za szybko zabrana od swojej mamy. Dodatkowo my zafundowaliśmy jej 1,5-miesięczną kwarantannę domową i w efekcie nie jest normalnym psem tylko naszym ósmym cudem świata, któremu wydaje się, że jest "samcem alfa" naszego stada. Nie wyprowadzamy jej z błędu więc niech sobie decyduje kim chce być i co jeść :-)